64
Brakuje mi go... bez niego czuję się taka brzydka... :(
Brakuje mi go... bez niego czuję się taka brzydka... :(
Dwa dni... dwa..., na które wczesniej tak czekałam, a które są teraz koszmarem... Dzisiaj minął by pierwszy rok od naszego poznania... dzisiaj minęła by pierwsza rocznica naszej wspólnej nocy... jutro minął by nam pierwszy rok bycia ze sobą... Pamiętam każdy z tych dni tak, jakby to było wczoraj, każde spojrzenie, każdy gest, każde słowo... Nie wiem nawet, czy on chociaz raz pomyśli o mnie... Tak tródno być nikim, dla kogoś, kto jest wszystkim... Dzisiaj rónież mija trzeci miesiąc gdy mnie zostawił... zabierając ze sobą całą radość... całe życie... he..... to już trzy miesiące... bez uśmiechu, z codziennymi łzami... ciągłymi myślami i tęsknotą...
Co warte jest, życie, gdy je straciliśmy? Gdy straciło się je raz... drugi raz już nie można. Bo pzecież nie można stracić czegoś, czego się nie ma...
Obiecywał, że szybko zapomnę... Kłamał... ;(
Czuję tylko ból... silne kłócie w sercu... żal... rozpacz... tęsknotę... wspomnienia... nie patrzę na zdjęcia... boję się...
Życie umyka mi przez chude palce
w dłonie złapać nie mogę jednego promyka
przebijają się blaski fali słonecznej
przez niedokłade rysy sylwetki
wodzę wzrokiem w poszukiwaniu małego kawałka istnienia
a świat cały przysłaniają mi pasma włosów
niefortunnie rozwiane na wietrze
patrzę na miejsca w których kiedyś stałeś
i pojąć nie mogę że Cię już tam nie ma
moje ciało bezszelestnie opada na kamień
z którego Ty niegdyś z radości skakałeś
do wody
złej fali która w okrutny sposób
jakiś czas temu mi Ciebie zabrała
z oczu uleci mi łza jedyna
delikatnie po policyku spłynie
promyk słońca odbije się w lustrze jeziora
nim zdążę mrugnąć
znikniesz...
tak moje życie mi ciągle umyka
\wszystko straciło całkowicie sens.W okół słysze, że ktoś po jakimś czasie do siebie wrócił i ciagle żyłam jakąś nadzieją. Wczoraj ta nadzieja upadła maksymalnie słowa "tak, ma stałą dziewczyne" strzeliły we mnie jak grom z jasnego nieba. Wegetuję. Wegetuję do tego stopnia, że pojęcia nie mam co się wokół mnie dzieje. Wiadomość ta była kolejną szpilką prosto w całkowicie już podziurawione serce. Czuję, że nie mam już nic. Absolutnie nic. Są osoby, które martwią się o mnie, które posiadają miano moich przyjaciół, ale nikt nie jest w stanie zastąpić mi jego. Nie potrafię pogodzić się z jego odejściem a już tymbardziej nie potrafię zaakceptować faktu, że obok niego jest ktoś inny. Nie wiem, czy będę jeszcze w stanie spojrzeć na kogoś... Wątpię nawet w to, że ktoś taki wogóle pojawi się w moim pobliżu. Nie patrzę już w lustro. Gdy zrobiłam to rano zobaczyłam jedynie wyniszczoną dziewczynę, wzrok obojętny, oddalony, nieobecny, opuchnięte oczy, rozczochrane włosy, bladą, wychudzoną. Już nawet nie myślę... Nie myślę o niczym... bo już nie potrafię... Po prostu wegetuję...
ON się zajebiście bawi, ze swoimi zajebistymi kolegami, w swoim zajebistym klubie, wyrywając zajebiste dziwki.... a Ja zajebiście płacze i za jebiście nie daje już rady.
Zasnąć i się więcej nie obudzić! chcę...
Eh.... Jak miłość: wierność, poświęcenie, zaangarzowanie, wiara, nadzieja, szczerość, wierność, zaufanie... potrafią zniszczyć człowieka.... To co ze mnie zostało to wrak, resztki jakieś. Wychudłam, pobladłam, straciłam połowe włosów, bez siły, bez entuzjazmu, zapadnięte powieki, opuchnięte oczy od łez i zmęczenia, bezsenność... To wszystko co zostało z ładnej, wesołej dziewczyny..
Ale nie to jest najgorsze, tylko to, że on ma na to wyjebane... Zapewniał, że szybko zapomne... On zapomniał, ale dla mnie to trzy miesiące codziennego bólu, walka o tlen... o samą siebie..
I znowu wracam. I wracać będę. Była kortowiada. Był ON. I on był w tych samych miejscach w których i ja byłam. Na szczęście lub nieszczęście nie spotkaliśmy się tam... Ale pozostaje ta myśl, że czekaliśmy na ten koncert razem, plany o spędzeniu razem tego dnia były takie bliskie. I teraz patrze na przypadkowo natrafione zdjęcie JEGO. Ta bluza, którą mi dał gdy marzłam, te buty, które zamierzaliśmy oddać na gwarancję, ta koszulka, którą wiele razy próbowałam odprać bo się poplamiła, te spodnie, których nie lubiłam, gdy je nosił. Ściął włosy. Fryzura, którą wymyśliłam dla niego, a którą pielęgnował, chwalili wszyscy... po tym jak odszedł ściął włosy. I teraz po dwóch ponad miesiącach nadal ścina... I to spojrzenie, takie niechętne i niepewne. Jakiś wzrok smutny miał. Nie widać tam energii w nim żadnej. Jakże pamiętam te śnieżnobiałe ząbki wystający gdy robił zmieszaną minę... To wszystko tak niedawno było moje... ON był mój... A teraz ja jestem tu... On tam... Ja myślami przy nim... A jego myśli krążą jak najdalej ode mnie...
Zdjęcie z osobami, które podobno skreslił dla mnie.... ;((((
Dziś w nocy pierwszy raz nie śniłam o nim. Dziś w nocy pierwszy raz nie obudził mnie koszmar. Miałam spokojny sen, spokojną noc. Ale najbardziej zaskakującym faktem dla mnie jest to, że zasypiając nie oddałam żadnej myśli jemu. Pierwszy raz od niespełna trzech miesięcy moja noc była inna od poprzednich. I poczułam taką dziwną pustkę. Taką samotność... Już sama nie wiem czy lepiej płakać, tęsknić, wspominać... Czy budzić się następnego dnia w osamotnieniu i dziwnym poczuciu winy.
Głupia owca masochistka ze mnie... bo chyba wolę się zadręczać..
Poznałam kogoś... Nie jest taki jak On... Nie jest taki piękny, nie ma jego charakteru, nie ma jego uśmiechu...a pocałunek jego nie jest taki jak Twój... nie będę mogła z kimś się związać puki nie zapomnę o NIM... bo każdy inny, następny będzie gorszy...
Każdej nocy mi się śni. Każdego dnia powracają wspomnienia. Patrząc dziś na zdjęcia próbowałąm doszukać się w nich tego chama... tega chuja... i nie ma go tam. Jakby te słowa, które do mnie wypowiadał nie padły z jego ust... Po co były te łzy Jego, gdy odchodził. Po co obietnice przed samym odejściem? Czemu to zrobił. Czemu się zarzekał. Co było powodem? Na te pytania nie znam odpowiedzi i pewnie nigdy nie poznam. I teraz pluję sobie w twarz, przeklinam wiele chwil i błędów, które popełniłam. Obiecałam, że rzuce dla niego palenie. Nie zrobiłam tego. Może los w ten sposób pokarał mnie nie dotrzymaniem słowa? Mysliii odszedł... zabrał wszystko... a ja płaczę i płakać będę jeszcze długo. A ja wspominam i wspominać będę jeszcze długo... A ja tęsknię i tęsknić będę... już zawsze.... i nigdy nie zapomnę i nigdy kochać nie przestanę... I mimo, że pojawi się może kiedyś ktoś inny... to właśnie Mysliii'emu ofaiarowałam jednak całą swoją miłość. Straciłam go, odepchnęłam od siebie.. może nie kochał mnie tak jak mówił... ale zostawił z mojej winy... pomijając fakt, że pod presją chuja J. i chuja P.
Usunęłam kilka notek, które nie dotyczyły JEGO. To blog o uczuciach do niego... moje życie przeprowadziło się do innego...
Potrzebuję przestrzeni. Nie takiej zwykłej, ale takiej w której będę zamknięta ciasno we własnym świecie. Moje marzenia i plany zmieniają się w maksymalnym tempie. Codziennie rano budzę się z poczuciem nienawiści do samej siebie ale przyznam szczerze, również z nadzieją na coś nowego dla mojej duszy. Moje serce przeżywa obecnie chorobę psychiczną. Nie przeczę temu, nie wstydzę się tego i nie ukrywam. Zszargane uczuciami nienawiści, miłości, żalu i tęsknoty próbuje walczyć o swoją wolność. I chociaż na każdym kroku, za każdym zakrętem czai się Mysliii ono dzielnie stara się uodpornić na niego. I czasem czuję się silna i wyzwolona i przyznam szczerze, że mimo iż chwilowe to wyzwolenie jest to za każdym razem coraz dłuższe i coraz więcej nadziei mi to daje.
Patrząc w stecz widzę swoje szalone życie, pełne energii, pochopności, niemoralne. Ale zaczęłam nabierać do siebie pewnego rodzaju dystansu.
Nie patrze na związki w sensie "nie ten to następny". To właśnie jedno ze stwierdzeń niemoralnych wręcz. Kiedyś patrząc na mężczyznę przedmiotowo, sama stawałam się takim przedmiotem. Ale chce sobie powtarzać "JESTEM SILNĄ NIEZALEZNĄ KOBIETĄ, KTÓRA POTRAFI OSIĄGNĄĆ W ŻYCIU COŚ WIĘCEJ.... cOŚ WIĘCEJ I PONAD NIEGO" I zbudowałam plan drugi:
2. Nie czekać. Jak przyjdzie czas, sam przyjedzie na białym koniu!
Po ukochanej JEDYNCE czekałam trzy lata na ukochaną SZESNASTKĘ. Ile teraz będę czekała na kolejną ukochaną osoby. Czy wogóle mam na kogoś takiego czekać? Po 1. nie wierzyłam, że będę potrafiła pokochać kogoś tak mocno. A jednak. Mysliii pojawił się z nikąd i niesodziewanie i tak samo zniknął. Życie toczy się dalej, ale tak jakby obok mnie. Ja biore w nim jedynie bierny udział. Jestem bo jestem. Wspominam kilka razy dziennie.... Kilka razy dziennie jestem na skraju załamania i łez. Tęsknota- to wszystko jej wina, Wspomnienia- to też ich wina. Nie da się wymazać.. a wiem, że i wrócić się nie da. Moja miłość i jego obojętność, być może i nienawiść nie równają się plusowi. Z jednej strony nie chce nikogo poznawać, nie chce nikogo mieć... Ale z drugiej chciałabym się przytulić, pocałować, obudzić w ramionach kogoś... poczym uświadamiam sobie.... że chciałabym właśnie tego by wróciły te dni... Gdy Mysliii był....
Pamiętam, że gdy On budził się pierwszy, lub gdy ja budziłam się czekając aż i on dołączy do mnie... Gdy uświadamiał sobie, że leżymy daleko od siebie... przysuwał się do mnie i tulił... tak bym obudziła się w Jego ramionach.... I zawsze tak ładnie pachniał... moim mężczyzną... :(
Papierosy- 4 (grejt), waga- 48kg(masakra, 5 kg w ciągu tygodnia i dalej jem jem jem i jem), wspomnień- 9, liczba razy płaczu- 3, liczba myśli moralnych- 100tyś
Nie wiem co się ze mną dzieje... Siedzę i jem, jem i siedzę. Jaki sens ma bieganie, skoro zamiast chudnąć to ja się powiększam wprost! Już moje A, do którego się przyzwyczaiłam przez całe życie musiałam wymienić na B. I Źle mi z tym. Wole swoje maleństwa niż takie dwa bolące balony ;(( cały czas starałam się przytyć i nic, i nagle... jeden tydzień i jestem jak bombel :O
Wspomnienia o Mysliii bolą masakrycznie... GŁUPIA OWCA MASOCHISTKA!!!
Chcę spokoju, chcę być pierdoloną oazą spokoju. Bezwzględną niezależną suką. Kobietą bez uczuć. A jestem zajebiście wrażliwa ;(
Nie wytrzymałam, a łzy ciurkiem pociekły mi po policzkach na jedno tylko zwykłe, głupie wspomnienie... Na wspomnienie Jego uśmiechu... I nagle zaszumiał mi w uszach jego ciepły głos...I te oczy...
;(((
Wszystko na gwałt!
Jak nie jeden to drugi, jak nie drugi to trzeci. Czy aż tak widać po mnie, że jestem samotną zdeserowaną kobietą? Agresja się we mnie obudziła i poczełam wymyślać nowe plany przyszłościowe. Narazie jeden i główny:
1. zaliczyć rok!!!
PP milczy. I dobrze, nie odczuwam tęsknoty w żaden sposób. Ale za to piszą inni. Ale po co?
Powiem tak- to była jedna wielka masakra, nieporozumienie, pomyłka. Na całe szczęście do grona moich mężczyzn nie dołączył żaden 19sty! Z 18nastką jest luz. Nie sądziłam, że tak łatwo przyjdzie mi z nim rozmawiać. Ani razu nie poruszyliśmy tego tematu. I dobrze. A i przed jego narzeczoną a moją 'przyjaciółką' potrafiłam zachowywać się normalnie. Albo jestem tak bardzo bezczelna, albo życie nauczyło mnie w końcu mieć wszystko gdzieś... Albo to przez świadomość, że i ona nie zawsze była wobec mnie fer.
PP nakłonił mnie do spotkania. Oparłam się wszelkiej pokusie. Gdy tylko odwróci na chwilę się ja zrobiłam MYK i zwiałam w tłumie pijanych kortowiadan. Najprawdopodobniej wymyśliłam jakąś głupią ściemę, bo wskazują na to jego smsy po moim zniknięciu. Ale alkohol zrobił swoje i nie pamiętam co pisałam.
Uciekłam prosto w ramiona 18 i jego dziewczyny, tudzież mojej "przyjaciółki". Rano Joanna powiedziała mi, że usłyszałam piosenkę T-love, popłakałam się 18nastce na ramieniu, powiedziałam, że widziała MYSLIII z dziewczyną i nie mogę tu zostać i poszłam do domu. Wow... nie pochwale się już jak i w jakim stanie... raz nie pamiętam dokładnie a dwa-wstyd mi! Oczywiście nie widziałam Go z dziewczyną. Wogóle go nie widziałam. Nie wiem co sobie uroiłam. Zreszta w tym tłumie i w moim stanie raczej nikogo nie widziałam:/
Dzisiaj rano udałam się do sklepu na kortowie. Na ławce siedział kolega antałkowskiej patologii (AP). Pożalił mi się, że zerwał z dziewczyną po iluś tam latach bo przyłapał ją jak się całowała z jednym grubym kabanem z AP. (przemilczałam fakt, że wcześniej parę razy nie tylko się całowała). Powiedział, że wpierdolił mu parę razy i podobno jest cały spuchnięty. Hahaha w końcu nadeszła wiekopomna chwila i ktoś obił palantowi mordę!! Zwycięstwo. Je! Je! Je! tylko czemu nikt mnie nigdy nie słucha i przyznaje mi rację dopiero wtedy, gdy przekona się o tym na własnej skórze? Żal.
I sedno... Kolega AP wbił kolejną szpilkę w moje serduszko... aż dudnią mi jego słowa w uszach "Najbardziej w porządku z nich wszystkich zachował się Karol!" Spytałam oczywiście odruchowo, mechanicznie czy był z dziewczyną.. Odpowiedz mnie nie zadowoliłam. Powiedział, że nie wie... Jednak wydawało mi się że woli nie wiedzieć i nie mówić mi nic... Nie wnikam... Ale dodał po chwili "Ja go pierwszy raz od trzech tygodni widziałem w piątek. Jakby zniknął. Nie chodzi już do antałka" Trzy tygodnie? od takiego czasu ma pracę... Niby podbudowała mnie ta informacja... ale tylko na chwilę...
Chcę TEGO bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
"Dobrze wiesz,
Byłeś dla mnie wszystkim
Przestań mówić: "To nie tak jak myślisz!"
Już nie łudzę się, że to ma sens
Już nie oszukasz…mnie
Nie myśl, że zraniłeś mnie
Też nie zawsze byłam fair
Lepiej, że tak skończyło się
Teraz wiem…"
Usłyszałam dzisiaj w telewizji takie słowa "X i Y stracili ochote na miłość" chodziło tu o sex, lecz pani prowadząca chciała wyrazić się w sposób elegancki. Jednak nie podmieniając jednego na drugie, odsłuchując dosłownie.. bardziej pasuje do mnie... Pomijam już fakt, że przenośnia jest trafiona w samo sedno. Sexu nie chce mi się wogóle... Czasem tylko gdy zasypiam i myśle o Mysliii mam wielką ochotę poczuć go w sobie... ale tylko wtedy. Jednak że... Na miłość straciłam ochotę. Straciłam w nią wiarę. Tyle już słów słyszałam rzuconych na wiatr, że słowa "kocham", "miłość" stały się treścią bezwartościową.
PP nie odpuszcza i wciąż wypisuje, raz nawet dzwonił, na szczęśćie akurat bateria mi padła i otrzymałam tylko raport o nieudanym połączeniu...I co? I znowu dupa!
Przegrałam
Serce ściska ból...
A jakże, pochłonięta tęsknotą, za nim, za nimi... za chwilami... Do przyszłości, która miała przyjść niebawem, a która właśnie przemija całkiem inna niż zaplanowaną była. Są postanowienia, są plany nowe. Ale brak chęci.
Liczba papierosów- 4, liczba wykutych przedmiotów-0, liczba rzeczy wazniejszych niż nauka- 21, liczba myśli o kortowiadzie, na której mnie nie ma- ponad milion ;(((
Dzisiaj z kolei minął by kolejny miesiąc z Mysliii. Ale nie mija. A zycie toczy się dalej w nieprzyzwoitym i nieubłagalnym tempie.
Nadal skaczę z jednego mężczyzny na drugiego, jednak nie dosłownie. Wydarzenia, przygody wręcz z 17 i 18 sprawiły całkowitą zmiane w moim mega wielkim światopogladzie, który popada ze skrajności w skrajność. Od dwóch dni proadze dziwny dialog z Panem PP przez nk. podoba mi się w tym wszystkim fakt, ze mimo iż podany mam swój nr gg, PP nie podłaczył sie jeszcze do mnie i wiernie i z dzierzy ciężar prowadzenie konwersacji pocztowo :]
Do pewnego zdania podobało mi się to. Żadnych niemoralnych propozycji, żadnych zdańtypu "ale jestes liczna, fajnie było by się spotkać". nasze dialogi opierają sie na pozytywnych wywodach o kobiecie wyzwolonej, posłusznym chłopcu wiernym mamusi, o samochodach, o pogodzie, o kawie, zainteresowaniach, o planach, i nagle... gdy mówi,"zmeczona jestem", odczytuję ''połóż sie to zrobie Ci masarzyk". I dupa! Zniszczył dystans o paredziesiąt kroków. Niecierpie tego pożal się Boze tekstu o masarzach. Są one żałosne i przyptawiają mnie o mdłości. PP pozostanie jedynie cieniem mężczyzny, chyba, ze zaskoczy mnie czymś pozytywnym.
Wziełam sobie dzisiaj dwa dni urlopu. Przede mną 6 kół. Postanowiłam sprawnie wykorzystac ten czas na przygotowanie sie do ich zaliczenia. Opornie narazie mi to idzie... Jak na sumienną studentkę przystało, nagle ważne stalo się wyjść do żabki bo zabrakło czegoś w lodówce, spojrzec w lustro- a nóż znadję tam obiekt do gnębienia, sprawdzenia czy jest odpowiednia ilość prania, poukładania ciuchów w szafie, umyciu włosów, zadzwonieniu do mamy, do koleżanki... I ile nauczyłam się od 8 rano? Hmm.... wypisałam listę do nauki... Buuuu
Nie wstydze się swojego życia. Każdy ma swoje wzloty i upadki. Nikt doskonały nie jest. Czasem mam ochote na odrobinę szaleństwa, czasem chce być gorącą trzynastką wypisującą rzeczy w stylu jak na małolate przystało, czasem chce nadać jakiejś barwy swojemu światu układając słowa w taki sposób jakby wyszły od różowej tępej blondynki w stylu Jola R. A czasem chcę być po prostu sobą. Wrażliwą, spokojną, racjonalną, dostrzegającą rzeczywistość bez żadnych dodatkowych okularów.
Nie potrafię już ufać sobie, swojemu ciału, swoim myślom. One wszystkie kłamią! Móią jedno, postępując przeciwnie. Więc jak zaufać komuś, nie ufając samej sobie? Wszystkie te numery i pod numery o których nie wspominałam wcześniej odegrały w życiu moim jakąś rolę. Każdy z nich mnie czegoś nauczył. Każdy w swobie tylko wiadomy, niewiadomy bądź sposób. Oczywiście, żałuję połowy z nich, kilku mogłam odpuścić... Jednak nie wiem jaki mam stosunek do MYSLIII... Zgubiłam się w tym wszystkim. Nienawiść pomieszana z bolesną tęsknotą, a przeciez tyle krzywdy i zhańbienia mi zadał.
Ale jednego pewna jestem: Mimo nienawiści i żalu jaki do Niego czuję.... Wybaczyłam mu.... kochając szczerze, prosto, zwyczajnie... i... w stu procentach...
Ps. Przez cały czas starałam się sumiennie kasować wszystkie komentarze. Ale po co? prosze, kto chce, jak chce... wrzucaj i komentuj... a dpowiedx na Twoje pytanie? "Bo world może zniknąć przypadkowo z dysku, zeszyt ktoś może znależć... a Tu tworze swój własny klimat i świat. Nie każde Ci tego czytać. Nie podoba się? to nara!"
Ból wypala mnie...
Dzisiaj jest ten dzień... minął by dzisiaj kolejny miesiąc. Nieświadomie obudzona łzami, udawaniem przed wszystkimi silnej kobiety, złamałam się zamykając sama w pokoju. Tęsknota i niezrozumienie. Nienawiść i żal. Myślałam dzisiaj o sex-e... Ale nie w taki sposób,,, Myślałam o tym jak to było z nim... Nigdy wcześniej przed nim nie czułam się tak wspaniale. Za każdym razem było mi tak dobrze, czułam się taka kochana, taka szczęśliwa... Po nim? Po dwóch miesiącach... czuję wstręt i obrzydzenie do tego słowa.... Tęsknię za nim.... Dzisiaj mija drugi miesiąc... od kiedy Go nie ma... :(
Tabletka już połknięta. Kręci mi się w głowie, chyba od niej... Mam jedynie nadzieję, że morderczynią nie jestem. I na szczęście nigdy się tego nie dowiem.
Intensywnie myślę o K. Nie wiem dlaczego akurat dzisiaj. Wspomnienia bolą.
Dlaczego ludzie są tacy fałszywi?
Miałam rzucac. I rzuce palenie... Ale tak siedząc w pracy się zastanawiam nad jakimiś linkam... mmm... zobacze :) Jedna paczka w tą czy w tamtą... mam czas do 17 ;p
Ha! To był Gwałt!
Łatwiej mi z taką myślą... i w sumie po części tak było! O!!!
liczba kupionych tabletek- 0, liczba godzin od kiedy powinnam połknąć tabletkę-38, liczba godzin pozostała do wzięcia tabletki-34, liczba km, które przebiegłam by pogubić myśli- 10(!- tak na oko)
I co? I dupa blada! Czas mi spieprza srzed nosa a ja nadal nie mam tabletki. Nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że właśnie na krześle mogą siedziec dwie osoby. Czemu mi sie zawsze wszystko rujnuje?! Najpierw Zostawił mnie jak szmate MYSLIII, potem przypadkowo pojawił się 17nastka (całe szczeście już go nie ma w mojej głowie, gdzieś polazł, nie wiem gdzie, wiedzieć nie chce, bo po co?), a teraz jeszcze TOOOOO..... DUUUPAAA
Byłam pobiegać by się odstresować... Nie myślałam, że pomagają takie rzeczy, aczkolwiek podczas biegu chyba na jakiś czas pogubiłam wszystkie zmartwienia, które właśnie się znalazły, jakby spod ziemii się wybiły... Buuu
Czy ja nie moge mieć normalnego życia? Ułożona dziewczyna, ciesząca się życiem? hmmm Nie? No to nie... Luz... bez łaski... do płaczu się przyzwyczaić można... ;(((((
Papierosy- 5, liczba kupionych tabletek- 0, liczba godzin od kiedy powinnam połknąć tabletkę-32, liczba godzin pozostała do wzięcia tabletki-40
Nożesz... Dostać receptę to jedno, dostać tabletkę to drugie. Zła! Zła!Zła! Czemu to zawsze mi się przydarzają straszne, okropne rzeczy?!?! Ale dostrzegłam jeden mały sukces.. Pierwszy raz, gdy minęłam wczoraj 17-stkę nie poczułam nic :) Co mnie nie zabije, to wzmocni mnie. Mam wyjebane na wszystko co się rusza i posiada zwisający ogon z przodu! To jest obrzydliwe!!!
Może jego plemniki były zbyt pijane żeby mnie zapłodnić? :
Poszłam po tabletkę! Ale czy ona coś da skoro miałam dni płodne??? :O
Papierosy-28, liczba przekleństw wypowiedzianych na głos około 60, liczba przekleństw wypowiedzianych w myślach- ponad 5000, liczba myśli samobójczych- około 26, stan konta na męskiej liście 18 (alarm)
To co się ze mną dzieje to już tragedia. Czuję już jak się jaram w piekle! Jak mogłam tak postąpić. Momentalnie 17 spieprzył z mojej głowy. Mysliii nadal tam siedzi gdzie siedział. Skończył dzisiaj 24, a ja nawet nie mogłam mu złożyć życzeń... Świętował pewnie wczora... i kurwa jakaś szmata mu w prezencie pewnie loda zrobiła ;(((
Jakie to życie pojebane jest! Szok! Dziwką chyba jestem. Mysliii Mnie wyniszczył. Co czułam z 18. W trakcie i po fakcie wstręt do samej siebie... Więc czemu to zrobiłam? Pojęcia nie mam.. Boże jak ja do NIEGO tęsknie.... Mój K.... Czemu chujem jesteś?????? ;(((((
Trafię do piekła. Teraz jestem pewna. Zrobiłam najgorszą rzecz na świecie!!!
Numer 18- Tomasz... traktowany jak bart-narzeczony przyjaciółki. Potworem jestem!! Jak ja mogłam coś takiego zrobić? Wielki dół!! ;(
Ps. On (16) ma dzisiaj urodziny... ;(
Ty durna babo!!!!!!!!! Głupia idiotko!!!!!! Jak mogłaś?!?!?! gdyby chciał, sam by się odezwał!?!?!?
17 skreślony i wpisany na czarną listę kontaktów sexualnych!!!
Głupiaaaaa ;(((
17 nadal siedzi mi w głowie i wypędzić go z tamtąd nie mogę! No szok!Jeden w sercu, drugi w głowie? Z niecierpliwością czekam na 18, bo zastanawiam się gdzie ten się wkręci? Mam jedynie nadzieję, że 18nastki nie będzie.
A tak poza Tym? To 17stka minął mnie około 30cm i nie zauważył. Mogłam zareagować i miałam już rozkosznie krzyknąć "cześć", gdy dostrzegłam swoją postać w szybie sklepu. Wycofałam się!!! Czasami dobrze jest być niezauważoną...
17nastka...!!!! Spieprzaj!!! buuuu ;(
17 dalej w mojej głowie i dalej milczy.
Żałuję, ale co z tego. Nie cofnę czasu. Moja głowa kochliwą jest. Dobrze, że nie serce. Bo tam zajęte. Zajęte... hmmm zabite dechami wręcz, wiec wlazł w głowe. Ale gdyby nie wlazł między nogi to by do głowy też się nie wbił!
Kretynko... Ohh... jak ja mogłam na to pozwolić?!?! No jak?!?! Durna ja!!!
Ale nie to mnie boli... Boli mnie moja obrona, bo "najlepszą obroną jest atak". I zaatakowałam! I to z takim rozmachem, że 17nastka się przestraszył i spierdolił gdzie pieprz rośnie! Jakbym wiedziała gdzie rośnie, to bym znalazła. A tak dupa. Siedze ja i mój kubek.
Tylko ja i mój kubek z dopołowy wypitą herbatą... :/
Mądrzy ludzie powiedzieli by, że mężczyzna powinien mnie pragnąć taką, jaką jestem, ale wychowałam się na "Cosmopolitanie", zostałam wpędzona w kompleksy przez supermodelki i nadmiar psychotestów, i wiem, że ani moja osobowość, ani ciało nie sprostają żadnym moim standardom, jeśli pozostawię je samym sobie.
Te 7 dni, podczas których nowy związek pozostaje w zawieszeniu po sexie, samcom homo sapiens nie dłuży się boleśnie jak siedem lat, tylko jest normalnym okresem wycofania, w którym zbierają emocje przed zrobieniem następnego kroku.
Sama jestem sobie winna! Nie potrafie pochamować się w żadnej sytuacji a potem dziwię się, że mam problem! Oczywiście.... nie zależy mi na 17... ale miło by było, gdyby chciał się spotkać. "Nie jestem taki..." Fuck... ile ja to razy słyszałam??? Głupia ja, Głupia! przecież to było oczywiste, że tak to się wszystko zkończy... Wlazł w moją głowę i tam siedzi... A siedź sobie! Nie będę zwracała na Ciebie uwagi... 17stko Ty jaedna!!! pfff
1. Rafał
2. Arek
3. Czarek
4. Przemas
5. Różowy
6. DJ
7. Andrzej
8. Tomek
9. Beker
10. Magik
11. Michał46
12. Janusz Dupa
13. Piecia
14. Paweł
15. Wódka
16. MYSLIII- ON
17. Szczórek
Lista zamkkięta. Nr 17 był jedną z absolutnych pomyłek, był po NIM pierwszym i chyba ostatnim. Bez żadnych doznań... Ba... Tak się zamyśliłam, że zapomniałam nawet że to robie... pf... przynajmiej 17-stka miała z tego przyjemność. Wypaliłam się...
A najgorsze w tym wszystkim jest to, że czuję się jakbym popełniła jakieś przestępstwo... a przecież on teraz pieprzy co drugi dzień kogoś innego... Gdzie jest dawna Ja? ;( Przed NIM był to rodzaj sportu, który uwielbiałam... A teraz... żygam na samą myśl.... ;(
Nie potrafiłam wyobrazić sobie życia bez niego. Być może dlatego, że podświadomie wiedziałam, że bez niego życie się skończy. bo czy można nazwać życiem taką wegetację jak moja? Czym jestem? co ze mnie zostało? Mażenia o byciu przy nim do samego końca istnienia, wspólny dom i dzieci, przy kimś kogo kocham... To wszystko zniknęło. Nie ma już marzeń... Odeszły.... On je zabrał wraz ze sobą
Nie potrafię już marzyć. Nie chcę mieć dzieći, nie widzę ich, nie potrafię już myśleć w ten sposób, nie widzę siebie u niczyjego boku. Zanim się pojawił mój świat wypełniony był kolorowymi marzeniami, pragnieniami... Przy nim stawały się rzeczywistością...
Teraz jedyne o czym marzę, to by obudzić się któregoś dnia, w momencie, w którym czas się dla mnie zatrzymał... 29 stycznia 2010... zobaczyć jego, leżącego obok... i jedenaście godzin później zachować się inaczej... ;(
NIe wiem, w którym momencie popełniłam błąd. Kochałam go i kocham nadal. wybaczyłam wszystkie słowa, które kierował do mnie zadając ból. I boli nadal. Satarm się walczyć o swoje życie. Ale czym ono jest? Nie odzywam się, milczę. W pracy od rana staram się udawać, że wszystko jest w porządku jednak z wybiciem godziny końca pracy nie mam nic. Nie mam przyjaciółki, z którą mogłabym poplotkować, nie mam powodów do uśmiechu, godziny płyną w zaskakująco wolnym tempie. A gdy wybija godzina udania się do snu, staram się zasnąć. I nie mogę a gdy sie uda, pojawia się on. Nie radzę sobie z własnym życiem. Nie widze już przyszłośći. Tylko szarą teraźniejszość niezwykłej Kobiety... Bo wiem, że jestem niezwykła, tylko w złym miejscu. Na dnie.
Z jednej strony czuję nienawiść, z drugiej stoi silny ból i żal...
"Co przyniesie los ? Czy zostanie już tylko żal ? Gdy zabierze więcej niż mi dał…"
Tyle we mnie nienawiści jest... Ale nie potrafię nienawidzieć Jego.. Nienawidzę wszystkich w okół. Nie potrafię przestać myśleć, pochować po szufladach pamięci wszystkich chwil, które były... Ja go kocham nadal... On mnie nienawidzi... A jego nienawiść skierowana w moja stronę tak bardzo boli... Tak nagle, z dnia na dzien... Może gdybym wiedziała dlaczego, było by mi łatwiej... Ale nie wiem, a on zamiast powiedzieć rani, nie tłumaczy, milczy, a jak już się odezwie jego słowa pełne nienawiści, pełne chamstwa i arogancji zadają kolejne ciosy w otwarte rany... ;(