64
Brakuje mi go... bez niego czuję się taka brzydka... :(
Brakuje mi go... bez niego czuję się taka brzydka... :(
Dwa dni... dwa..., na które wczesniej tak czekałam, a które są teraz koszmarem... Dzisiaj minął by pierwszy rok od naszego poznania... dzisiaj minęła by pierwsza rocznica naszej wspólnej nocy... jutro minął by nam pierwszy rok bycia ze sobą... Pamiętam każdy z tych dni tak, jakby to było wczoraj, każde spojrzenie, każdy gest, każde słowo... Nie wiem nawet, czy on chociaz raz pomyśli o mnie... Tak tródno być nikim, dla kogoś, kto jest wszystkim... Dzisiaj rónież mija trzeci miesiąc gdy mnie zostawił... zabierając ze sobą całą radość... całe życie... he..... to już trzy miesiące... bez uśmiechu, z codziennymi łzami... ciągłymi myślami i tęsknotą...
Co warte jest, życie, gdy je straciliśmy? Gdy straciło się je raz... drugi raz już nie można. Bo pzecież nie można stracić czegoś, czego się nie ma...
Obiecywał, że szybko zapomnę... Kłamał... ;(
Czuję tylko ból... silne kłócie w sercu... żal... rozpacz... tęsknotę... wspomnienia... nie patrzę na zdjęcia... boję się...
Życie umyka mi przez chude palce
w dłonie złapać nie mogę jednego promyka
przebijają się blaski fali słonecznej
przez niedokłade rysy sylwetki
wodzę wzrokiem w poszukiwaniu małego kawałka istnienia
a świat cały przysłaniają mi pasma włosów
niefortunnie rozwiane na wietrze
patrzę na miejsca w których kiedyś stałeś
i pojąć nie mogę że Cię już tam nie ma
moje ciało bezszelestnie opada na kamień
z którego Ty niegdyś z radości skakałeś
do wody
złej fali która w okrutny sposób
jakiś czas temu mi Ciebie zabrała
z oczu uleci mi łza jedyna
delikatnie po policyku spłynie
promyk słońca odbije się w lustrze jeziora
nim zdążę mrugnąć
znikniesz...
tak moje życie mi ciągle umyka
\wszystko straciło całkowicie sens.W okół słysze, że ktoś po jakimś czasie do siebie wrócił i ciagle żyłam jakąś nadzieją. Wczoraj ta nadzieja upadła maksymalnie słowa "tak, ma stałą dziewczyne" strzeliły we mnie jak grom z jasnego nieba. Wegetuję. Wegetuję do tego stopnia, że pojęcia nie mam co się wokół mnie dzieje. Wiadomość ta była kolejną szpilką prosto w całkowicie już podziurawione serce. Czuję, że nie mam już nic. Absolutnie nic. Są osoby, które martwią się o mnie, które posiadają miano moich przyjaciół, ale nikt nie jest w stanie zastąpić mi jego. Nie potrafię pogodzić się z jego odejściem a już tymbardziej nie potrafię zaakceptować faktu, że obok niego jest ktoś inny. Nie wiem, czy będę jeszcze w stanie spojrzeć na kogoś... Wątpię nawet w to, że ktoś taki wogóle pojawi się w moim pobliżu. Nie patrzę już w lustro. Gdy zrobiłam to rano zobaczyłam jedynie wyniszczoną dziewczynę, wzrok obojętny, oddalony, nieobecny, opuchnięte oczy, rozczochrane włosy, bladą, wychudzoną. Już nawet nie myślę... Nie myślę o niczym... bo już nie potrafię... Po prostu wegetuję...
ON się zajebiście bawi, ze swoimi zajebistymi kolegami, w swoim zajebistym klubie, wyrywając zajebiste dziwki.... a Ja zajebiście płacze i za jebiście nie daje już rady.
Zasnąć i się więcej nie obudzić! chcę...