14
Powoli zatracam się w tym wszystkim. Unikam kontaktu i rozmów nie tyle ze znajomymi co z bliskimi, rodzicami, siostrą. Staram się oddalić od nich... Wiem, że ich włąsnie ranię najbardziej, ale nie potrafie z nimi rozmawiać o swoich problemach, nie potrafię podzielić się z nimi swoim bólem. Staram się milczeć ile tylko mogę, być sama. Nic mnie nie cieszy. Ładna pogoda pogarsza mój humor, przypomina mi o tym jak nie mogłam doczekać się wiosny by pójść z nim na spacer.
Wciąż szumią mi w głowie Jego słowa. "Nie jesteś my już razem, mogę się spotykać z kim chcę", zaledwie dwa tygodnie po tym jak mnie zostawił. Równie dobrze mógł to powiedzieć 5 minut po tym jak mnie zostawił... I to siedzenie w domu i zastanawianie się czy on nie siedzi teraz z inna... Że to ta inna zajmuje teraz moje miejsce..
Blog pewnej osoby, a właściwie jedna wiadomość w jej notce dała mi maleńką nadzieję, która pewnie jest bardziej złudna niż każda inna... Chłopak powiedział jej to samo co mi. Gdy ona cierpiała i później pogodziła się w jakiś sposób z tym, on wrócił do niej po 9 miesiącach... i są teraz razem...
Mam nadzieję, maleńką... Boże, jaka ja głupia! ;(